czwartek, 21 listopada 2013

Małgorzata Beaufort oczami Philippy Gregory

Philippa Gregory „The Red Queen” („Czerwona królowa”)

Twórczość Pani Philippy Gregory znam nie od dziś. Praktycznie za jednym podejściem przeczytałam wszystkie jej książki o dworze Tudorów. Dopiero przy serii „Wojny kuzynów” zrobiłam sobie dłuższą przerwę. I tak, w listopadzie, postanowiłam sięgnąć po kontynuację.
„Czerwona królowa” to historia życia Małgorzaty Beaufort (opowiedziana tylko do chwili, gdy jej syn zwycięża w walce o tron) – matki króla Henryka VII. Małgorzatę poznajemy, jako młodziutką dziewczynkę, której zaszczepiono ślepą lojalność dla rodu Lancasterów. Jej matka widzi w niej tylko narzędzie do osadzenia dziedzica na tronie Anglii. I tak w wieku 12 lat Małgorzata zostaje wydana za mąż i spełnia swój obowiązek rodząc  syna. Od tego czasu głównej bohaterce przyświeca jeden cel: osadzić na tronie na powrót linię Lancasterów. To musi się udać, bo przecież jest z nią Bóg. Po drodze zostaje dwukrotnie wdową, na lata traci kontakt z synem, który musiał uciec z kraju, ale, jak pokazuje historia,  udało im się wspólnie osiągnąć zamierzony cel.
Już dawno nie pamiętam, żebym tak bardzo nie polubiła głównej bohaterki. Na samo wspomnienie aż zgrzytają mi zęby. Nigdy nie polubię fanatyków religijnych pod żadną postacią, więc czytanie o tym jak Małgorzata, co chwilę odwołuje się do Boga, do tego, że została wybrana przez Niego sprawiało, że wszystko w środku mi się skręcało. I to jej ciągłe przekonanie, że Elżbieta Woodville zabrała wszystko to, co należało się samej Małgorzacie (przecież, to Małgorzata powinna zostać królową a nie ta dziewczyna z ludu!) – czysta zazdrość i zawiść. Być może książka to studium kobiety, która starała się pokonać narzucone jej przez swoje czasy ograniczenia, jednak, jako główna bohaterka – nie wykrzesała ze mnie żadnej nici sympatii. Jedyną sympatyczną postacią w całej książce był drugi mąż Małgorzaty – Henry Stafford.
Wiem, że metody, jakimi posługiwała się Małgorzata i jej sprzymierzeńcy były w tamtych czasach na porządku dziennym, jednak rozum swoje (i potrafi wytłumaczyć racjonalnie zachowanie Czerwonej królowej) a serce swoje.
Jeszcze jedno odkryłam czytając tą książkę – bardzo spodobał mi się ten przebłysk charakteru w młodej Elżbiecie –przyszłej królowej (córce Elżbiety Woodville). Cytowany fragment odnosi się do sytuacji gdy Elżbieta opuszcza dom głównej bohaterki będący dla niej swego rodzaju wygnaniem. Małgorzata żegna ją ostrymi słowami na co otrzymuje odpowiedź:


„ (..) "Yes, but either way, shamed or not, I shall be Queen of England, and this is the last time you will sit in my presence," she says shockingly. Her confidence is extraordinary, her impertinence unforgivable, her words terribly true.(...)”
(w bardzo wolnym tłumaczeniu: ""Tak, ale tak czy inaczej, zhańbiona czy nie, będę królową Anglii, i jest to ostatni raz, kiedy siedzisz w mojej obecności" mówi szokująco. Jej pewność siebie jest niezwykła, jej bezczelność niewybaczalna, jej słowa strasznie prawdziwe.")

Mam nadzieję, że ten charakter ujawni się jeszcze bardziej w książce poświęconej Elżbiecie („The White Princess”).
Książka przeczytana w ramach listopadowej Trójki e-pik – Książka z motywem królewskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz