sobota, 29 czerwca 2013

Zła kobieta?

Amanda Prowse „Zła kobieta”
 
Długo zabierałam się za opisanie tej książki, ponieważ nie do końca wiem jak się z tym zadaniem zmierzyć. Więc wybaczcie mi, jeśli wyjdzie bardzo zwięźle, lub za bardzo obszernie.
Książka opowiada historię Kathryn Brooker, żony dyrektora renomowanej szkoły i mamy dwójki dobrze zapowiadających się dzieci uczęszczających do wyżej wspomnianej instytucji. Rodzina wydawałoby się jak każda inna. Jednak za zamkniętymi drzwiami sypialni, szanowany przez wszystkich Pan Dyrektor zamienia się co noc w kata swojej żony. Dzieje się tak od lat, aż w końcu, czara się przepełnia i Kathryn doprowadzona do kresu wytrzymałości zwraca się przeciwko swemu oprawcy pozbawiając go życia.

Każdy rozdział książki przenosi nas w inny moment w życiu Kathryn. Działa tu  swego rodzaju retrospekcja. Przenosimy się dziesięć lat wstecz (miesiące, tygodnie i dnie przed popełnieniem morderstwa przez główną bohaterkę), siedem, pięć itp, aż do miesiąca wstecz i dnia dzisiejszego. Wydarzenia te nie są jednak opisane chronologicznie. Zabieg jak dla mnie udany, bo czyż nie właśnie w taki sposób przywołujemy własne wspomnienia z przeszłości? Nie zawsze chronologicznie? To spowodowało, że miałam wrażenie, że słucham wspomnień kogoś z kim spotkałam się w zaciszu własnego mieszkania. Kogoś, kto chciał się ze mną podzielić wstrząsająca historią życia spędzonego w ciągłym strachu, a potem starającego się krok po kroku, odbudować swoje życie, znowu odzyskać poczucie własnej wartości. Kobietę, która stara się również walczyć o odbudowanie pozytywnych relacji ze swoimi dziećmi.
To odbudowywanie siebie można również zauważyć poprzez zmianę imienia, Kathryn to imię używane podczas lat małżeństwa, przez kobietę zastraszoną, małomówną, unikającą innych. Kate to najpierw więźniarka, a potem kobieta stopniowo odzyskująca równowagę wewnętrzną, znajdująca cel i dążąca do niego. I jeszcze Katie, najpierw zakochana panna, a po latach odzyskana siostra. Wszystko to tak fajnie symboliczne.
Pomimo emocji, od których książka aż kipi, muszę przyznać, że tak jak rozdziały opisujące życie głównej bohaterki 'przed' wydawało mi się bardzo prawdopodobne, tak wydarzenia bliżej dnia dzisiejszego trochę dla mnie traciły na realizmie. Były według mnie trochę wygładzone w stosunku do tego, jak wyobrażam sobie powrót z więzienia (czy nawet sam pobyt w więzieniu) na łono społeczeństwa. Przykład? Żona, która zabiła własnego męża po wyjściu na wolność otrzymuje po nim spadek? Nie jest to trochę naciągane?
Lektura, mimo paru niedociągnięć w moich oczach, na pewno nie jest stratą czasu dla kogoś, kto umie się zmierzyć z trudną tematyką w niej poruszoną. Bo jak sami wiemy, kobiet, które przechodzą przez podobny dramat jak Kate jest niestety wiele. I tak jak Kate, niestety niewiele z nich ma odwagę aby szukać pomocy. Przerażające.
Znowu przy czytaniu książki stanęły mi łzy w oczach. No dobra, część z nich popłynęła. Ale jak tu się nie wzruszyć czytając np ustęp kiedy Kate bierze pierwszy prysznic w więzieniu:

(...)Puściła wodę z kranu i roześmiała się prosto w jej strumień. Śmiech szybko zmienił się w płacz. Były to jednak łzy ulgi, nie smutku. Przysięgła sobie wcześniej, że nie uroni ani jednej łzy z powodu Marka i tego, co mu wyrządziła. Nigdy. Niespiesznie namydliła skórę i umyła szamponem włosy – aż dwa razy! Jeszcze długo po tym, jak skończyła się myć, stała w kabinie prysznicowej pod strumieniem ciepłej wody. Z samej radości, że może to robić bez ograniczeń.
Potem zamknęła oczy i próbowała zaszeregować nowe doznanie. Właśnie się dowiedziała, jak bierze się prysznic bez walącego w dzikim strachu serca, bez mentalnego zegarka w głowie, bez wyliczania w duchu czekających ją obowiązków, bez drżenia rąk nakładających w pośpiechu szampon pod strumieniem zbyt gorącej wody (...)


Chociaż muszę przyznać, że najbardziej upłakałam się przy poniższym fragmencie, kiedy Kate ogląda wystawę prac swojej córki. I tytuł obrazu 'Mój szum w tle'. Przyjaciółka pyta się Kate czy wie do czego się on odnosi:

(...)– Do mnie, Tash. To ja jestem jej szumem w tle. Zapachem dżemu i miękką poduszką.(...)

Nawet teraz pisząc te słowa, znowu mam łzy w oczach. Pewnie tak wyciągnięte z kontekstu cytaty nie robią na nikim wrażenia, ale w trakcie czytania, naprawdę piorunują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz